Dzieło Victora Fleminga to klasyka, która zapewne nigdy nie przejdzie do lamusa. Historia Scarlett O'Hary, granej przez niezapomnianą brytyjską aktorkę o doskonałej urodzie i niewyobrażalnie
użytkownik Filmwebu
Filmweb A. Gortych SpĂłĹka komandytowa
Dzieło Victora Fleminga to klasyka, która zapewne nigdy nie przejdzie do lamusa. Historia Scarlett O'Hary, granej przez niezapomnianą brytyjską aktorkę o doskonałej urodzie i niewyobrażalnie kolosalnym talencie - Vivien Leigh, której życie śledzimy przez okrągłych 12 lat, podczas których niepokorna, samolubna i próżna dziewczyna staje się kobietą, doświadczona przez wojnę i jej konsekwencje, poruszyła miliardy widzów na całym świecie. Jest to jak dotąd najczęściej obejrzany film wszech czasów. Trudno się dziwić. Oparta na równie doskonałej książce Margaret Mitchell ekranizacja onieśmiela wspaniałymi ujęciami (aż zapiera dech w piersiach!, że też w tamtych czasach potrafiono dokonać podobnych cudów), wartką akcją, kostiumami, scenografią, doskonałą reżyserią Fleminga i przede wszystkim - cudownymi interpretacjami powierzonych aktorom ról. Wyżej wspomniana już Vivien Leigh to esencja świeżości, urody i charyzmy. Scarlett w jej wykonaniu to kobieta taka, jaką przedstawiła Mitchell, czyli piękna, świadoma swojej urody i uroku i skrupulatnie to wykorzystująca, poza tym inteligentna, ale nieszczęśliwa, bo nie umie dostrzec tego, który chce i przede wszystkim potrafi ją uszczęśliwić. Mowa tu o Rhecie Butlerze, w tej roli Clark Gable - szarmancki, czarujący, nieziemsko przystojny, o zadziornym, rozbrajającym uśmiechu. Nie tylko męski, ale także porywający, doskonale oddał stany Rhetta na różnych etapach jego życia, jego miłość do Scarlett. Leigh i Gable słusznie uważani są najlepszą ekranową parę. Idealnie dobrani nie tylko pod względem wizualnym, ale także o wielkich talentach aktorskich, starannie interpretujący powierzone im role. Są po prostu doskonali. Nic dodać, nic ująć. Ze swoich ról znakomicie spisali się także inni, drugoplanowi bohaterowie. Warto tu wymienić Olivię de Havilland jako Melanię, gdzie 23-letnia wówczas aktorka pokazała swoją postać jako wiarygodne uosobienie rozsądnej dobroci. Podobnie można wyrazić się o kreacji Hattie McDaniel jako Mammy, za którą czarnoskóra aktorka odebrała Oscara. McDaniel została doskonale obsadzona. Ogólnie rzecz biorąc, lepszego filmu w swoim życiu jeszcze nie widziałam. Może to i trochę szkoda, bo w końcu od czasu nakręcenia tego arcydzieła światowej kinematografii minęło kilka dziesięcioleci, a w tym czasie nie powstał już bardziej poruszający obraz. Skłaniam się z ogromnym szacunkiem jego twórcom.