Rzecz dzieje się w ciągu jednej nocy. Główny bohater Mol właśnie wychodzi z więzienia, gdzie niesłusznie odsiadywał wyrok za morderstwo. Do więzienia trafił tuż przed przewrotem komunistycznym w 1944 roku. Teraz musi stanąć wobec nowej i całkowicie odmienionej rzeczywistości – przesiąkniętej totalitaryzmem Sofii lat sześćdziesiątych. Jego pierwsza noc na wolności to moment, w którym uwalnia się również całe piekło i demony komunistycznego, zupełnie nowego świata.
Nie taki znowu śmieć, ale rewelacja też nie. Ten czarno-biały bułgarski film zaczynał się sensownie i zapowiadał na coś niezłego, ale w pewnym momencie coś się skiepściło i nie było już tak dobrze. Trochę podobny do naszego „Rewersu”.
Niektóre filmy mają swój specyficzną oryginalną konwencje. I tu też tak jest. Czerń i biel, dużo
mroku, trzy plany czasowe, ciężki klimat, trochę surrealizmu, dużo komentarzy w głowie głównego
bohatera, trochę filozofii. Film jest też bardzo naturalistyczny - seks jest tutaj seksem. Nikt się nie
kocha w dżinsach....